16 września 2017

         Dzisiejszy post zaczynam od papierosa i szklaneczki whisky z colą. Jest przecież sobota, późny wieczór, ba! prawie niedziela, a dzień święty należy przecież święcić! :) Tak tak, drogi Czytelniku, dziś prawdopodobie przekonasz się na własnej skórze jak ironiczny i cięty język posiadam, jak niejednokrotnie przerost ironii nad treścią przysłania sens wypowiedzi. A może nie tyle przysłania, co go komplikuje, ale jestem przecież kobietą. Jaką KOBIETĄ byłabym nie będąc skomplikowaną? Nie, nie, nie przystoi! 


       Jest 22:05 i nadal nie mogę się zdecydować czy przebimbałam cały dzień czy przeżyłam go właśnie tak jak potrzebowało moje ciało. Zaczęłam od tego, że zaspałam na siłownię, a właściwie od wyciszania pięciominutowych drzemek od 7:30 do 9:30. Tak, o 9:30 zaczynały się zajęcia, definitywnie zaspałam. Pobudka i chwila refleksji. Najpierw wyrzuty sumienia czy kawa? Znowu kawa wygrała, na siłownię pojdę we wtorek :D Mam kawę, hmmm.... facebook i poczytam książkę, ot tak, oddam się słodkiemu lenistwu do 11 i biorę się za sprzątanie- jest przecież sobota! 
11:00 - O nie! Zapomniałam o śniadaniu! 
11:30- O nie! Muszę zrobić sobie paznokcie! ;) Robiłam hybrydy oglądając koncert z Krakowa ze ŚDM. No dobra zmotywowało mnie to, będę sprzątać!
13:30- Uwaga! Sprzątam jeeeeeeeah! 
14:00- Oho, wołają na obiad. Dobra w zasadzie to już jest prawie czysto! :)
15:00- Właściwie to boli mnie brzuch, kobiece sprawy i tak dalej, przecież nie będę się męczyć. Kot ze zwichniętą nóżką tak słodko śpi, och, poleżę chwilę przy nim, zdrzemnę się i porobię coś konstruktywnego. 
18:30- Booooooże! Nie chce mi się wstawać.....

I tak moi drodzy mamy godzinę 22 i zastanawiam się czy spędziłam dzień dobrze czy go całkowicie zmarnowałam. Ale właściwie czuję się już świetnie a od 19 ogarnęłam wiele rzeczy praktyczno-mailowych, które zaniedbywałam od jakiegoś czasu, więc w sumie chyba dobrze ;)




     Rozpisałam się,  w ogóle nie o tym o czym chciałam! Ale uwielbiam pisać, i tak cholernie sarkastycznie podchodzę do swojego życia, że czasem kiedy mu się się przyglądam, mam wrażenie, że oglądam kabaret. I to nawet nienajgorszy. Wiele razy też już wspominałam znajomym, że nie mam wątpliwości, że kiedy Bóg się przygląda moim poczynaniom tu na ziemi to ma niezły ubaw. No, pewnie tak jest ;) Sama też przecież mam :D


      A więc jutro napiszę o tym, o czym chciałam napisać dzisiaj, a dzisiaj może coś poczytam, bo w zasadzie już poźno :D




Na wieczór polecam hymn ze ŚDM 'Błogosławieni miłosierni'. Tak jakoś w temacie. :) [LINK]


I żeby była jasność! Czuję ogromną wdzięczność za to, że mogłam spędzić ten dzień właśnie tak! Że nie musiałam nigdzie się śpieszyć. Że nie wydarzyło się nic nieplanowanego i nieprzyjemnego. Zregenerowałam się, przebimbałam i świetnie! Bóg jest wielki! Amen! :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

24 października 2017

19 grudnia 2017

29 września 2017